Opowiadanie stadne cz. III (Roy)

środa, 25 marca 2015


Myślałem, myślałem, i myślałem.. aż w końcu wymyśliłem cokolwiek by nieco ruszyć akcje.... Oto produkt moich długich wywodów i walk myślowych:

>  Podkład - 5. utwór na playliście: ZH -  " At War with Me"

   Ciemny wilczur był akurat nieopodal polany. Miał zamiar na nią wkroczyć wesoło, lecz gdy zobaczył wielkie stworzenie z charczącym oddechem - zwątpił. Zaczął się powoli cofać. Nie był jeszcze na tyle blisko, by bestia mogła go dostrzec. Samiec zesztywniał. Strach i wrodzony talent do tchórzostwa znów przejęły nad nim całkowitą kontrolę. Nie miał w tej chwili czasu na zastanawianie się nad czymkolwiek. W ułamkach sekundy odwrócił się i ruszył w szaleńczą ucieczkę. Byle jak najdalej od polany. Byle jak najdalej od tego stworzenia. Biegł ile tylko sił w jego długich, szczudłowatych nogach.  Mijając kolejne drzewa, samiec zaczął wracać do siebie i nagle uświadomił sobie co właściwie czyni. Zaczął intensywnie myśleć. Po paru większych susach, doszedł do wniosku iż potwór, którego widział na polanie to przecież Silje. Wtedy właśnie samiec zatrzymał się jak wryty, nurkując łapami w błotnistym podłożu.
- No tak.. wszystko jasne.. - szepnął do siebie, próbując złapać oddech po wyczerpującym biegu. Basior odwrócił się z trwogą za siebie, jednak niczego nie zobaczył. Nikt go nie gonił. Zaczął więc intensywnie zastanawiać się nad całą sytuacją. Co się stało z Silje, przecież.... nie tak to sobie wyobrażał, dołączając tutaj. Chciał się tutaj nauczyć żyć i przestać uciekać. Chciał  być strażnikiem, być może kiedyś godnym naśladowania, a co on robi? Tchórzy i znów ucieka z podkulonym ogonem. Westchnął. Nie sądził że będzie musiał się bronić przed kimś kto stał się dla niego przyjacielem. Prędzej spodziewał się ucieczki przed Brahmaputrą, która faktycznie wyglądała nieprzyjemnie. Wilczur dreptał nerwowo w jednym miejscu, nie mogąc tego wszystkiego zrozumieć. Nabrał powietrza i wypuścił je nerwowo ze świstem, podnosząc jednocześnie łeb i otwierając pysk. Zamknął oczy, tak bardzo chciałby dostać od kogoś radę.. Co robić... Wiedział tylko że chce zostać tutaj, być tu jak długo się da. W tej chwili tylko to stado się dla niego liczyło..
- Pomóż mi, proszę powiedz mi co mam zrobić... - znów szepnął sam do siebie, szukając w głębi siebie odpowiedzi. Wtedy to otworzył oczy, a jego wzrok podniósł się na niebo. Wśród migoczących gwiazd dostrzegł bladą tarczę pełnego księżyca. Zamarł na moment w bezruchu. Zastrzygł parokrotnie uchem i nagle wszystko zrozumiał. Faktycznie obiło mu się o uszy że jedna z alph ma pewne problemy podczas pełni. Zatrwożyła go ta myśl, nie sądził bowiem, że sytuacja może być aż tak drastyczna. Przeszedł go dreszcz. Dobrze wiedział że Brahmaputra opuściła tereny na kilka dni. Skąd więc zaczerpnąć pomocy? Wszystko wskazywało na to że przyszli strażnicy zostali wystawieni na próbę. Ale co właściwie mają zrobić? Jak ją powstrzymać, przecież nie mogą jej zabić, w końcu to ona przyjęła ich pod swe skrzydła, dała dom oraz sens życia, a przynajmniej jemu. Roy jednak niemal natychmiast odrzucił od siebie te myśli, gdy tylko uświadomił sobie fakt. że na polanie mógł ktoś być. Dlaczego Silje go nie goniła? Pewnie zajęła się kimś innym.....
- O nie! - Krzyknął nagle, po czym skulił się, zdając sobie sprawę z tego że nie powinien być za głośno w obliczu niebezpieczeństwa i że wszystkie działania powinny być raczej ciche. Zaraz po tym odwrócił się z powrotem i ruszył. Tym razem biegł prosto w paszcze bestii. Gdy był już blisko polany, zwolnił, by przyjrzeć się sytuacji. Był świadkiem sceny, która właśnie miała miejsce. Daybreak w pocie czoła usiłująca się obronić. Widać było wyraźnie potężną przewagę ze strony Silje. Wilk westchnął i zawołał:
-Dzień Dobry Silje! - po tych słowach wyszedł z ukrycia. Był za nią.
Zmutowana samica odwróciła na chwilę wzrok od wadery. Jej oczy pojaśniały z wściekłości. Rzuciła się w stronę bezbronnego wilczura. Samiec przez chwilę miał ochotę walczyć, ale widząc nacierającą wprost na niego samicę o przerażającym wyglądzie, w ostatniej chwili zrezygnował i zrobił zgrabny unik. Dzięki temu, zachował się przy życiu. Nim stwór zdążył się odwrócić, Roy dobiegł do Daybreak.
- Jesteś cała?
- Tak, Dziękuje że przyszedłeś... Uważaj!!
Tym razem we dwoje musieli wykonać unik. Byli praktycznie w paszczy śmierci.. Ucieczka nie miałaby sensu, a ciągłe uniki też w końcu by ich zmęczyły.
- Wezwij pomoc! - krzyknął Roy i wskoczył Silje na grzbiet, usiłując się na nim utrzymać. To było prawdziwe rodeo. Nie chciał robić jej krzywdy, ale nie widząc w samicy krzty litości, musiał wbić pazury w jej grzbiet by nie spaść zbyt prędko. W tym samym czasie biała wilczyca zawyła najgłośniej jak potrafiła.. Szamotanina trwała jeszcze długo...

*  *  *

Wilcze wycie rozniosło się głuchym echem po gęstym HOGowskim lesie. Wilcza pieśń miała w sobie zachętę do pomocy. Tak.. to zdecydowanie była prośba o pomoc.. Pewnym zbiegiem okoliczności, na południowy wschód od polany spotkały się dwie istoty. Był to Tenbres i Ekpere. Rozmawiali akurat o mało istotnych sprawach, kiedy nagle oboje unieśli łby i wsłuchali się w wycie. Ognisty rumak nie rozumiał z początku, ale gdy spojrzał na basiora, wyczuł że w powietrzu wisi jakaś groźba.
- Ktoś woła o pomoc.. - rzekł Ekpere. -  Ktoś kto jest na polanie..
Ogier przestąpił z nogi na nogę, myśląc chwilę, po czym kiwnął łbem i spytał.
- Skoro już się spotkaliśmy, może razem ruszymy na ratunek?
Ekpere kiwnął łbem w odpowiedzi. Oboje skierowali się w stronę polany i ruszyli w szalony bieg, po drodze ustalając wstępny plan działania, mimo iż nie wiedzieli co ich tam czeka. Spodziewali się wszystkiego.

*  *  *

Roy oraz Daybreak byli już zmęczeni. Silje jednak wręcz przeciwnie. Jej szał był na tyle silny że kompletnie nie panowała nad swoim ciałem. Nagle ciemny basior poczuł silny ucisk na grzbiecie. Znalazł się w morderczych szczękach Silje..
- Żegnaj świecie... - szepnął, bowiem nie miał sił na dalszą obronę. Wtedy biała wadera, ostatkami sił pociągnęła bestię za jeden z ogonów, a z zarośli wyskoczył nagle Ekpere oraz Tenbres.
Ogier, jedyny osobnik zdolny do trzeźwego myślenia w każdej napotkanej sytuacji krzyknął:
- Uciekajcie w bezpieczniejsze miejsce! Ja odwrócę jej uwagę. Znajdę was, obiecuję. - Nightmare zapłonął żywym ogniem i stanął dęba głośno rżąc. Uderzył kopytami o potwora, podpalając jego futro gorącymi płomieniami. Ten z kolei zawył przerażająco z bólu, wypuszczając Roya z pyska. Kłapnął zębami w powietrzu parokrotnie po czym rzucił się na Tenbresa. Ten jednak odskoczył, wciąż zaczepnie stając dęba przed Silje i rozwścieczając ją jeszcze bardziej, jak gdyby robił to nie pierwszy raz w życiu. Gdy już był pewien, że demoniczna postać samicy alpha, jest w pełni zainteresowana jego osobą, odbiegł. Nie mylił się. Silje pobiegła za nim. Tymczasem Roy, Daybreak i Ekpere skierowali się w przeciwnym kierunku.
Ekpere widząc że jego towarzysze kuleją i nie mają się zbyt dobrze, zwolnił. Jako brat Brahmaputry, której w tej chwili nie było w pobliżu, czuł się na jakiś sposób odpowiedzialny za jej stado..
Po długiej wędrówce, zatrzymali się by odpocząć..
- I co teraz będzie? - Spytała wadera, kładąc się pod jednym z zarośli. Roy również przysiadł dysząc ciężko. Spojrzał tylko na Ekpere. Sam nie żył nigdy w stadzie, nie wiedział jak postąpić. Czuł się jak głupi dzieciak, który nie potrafi podjąć męskiej decyzji. Nie czuł się z tym dobrze..
- Przede wszystkim, trzeba będzie ostrzec pozostałych, a później wspólnie wymyślić jakiś plan. Kto jeszcze nie wie? - rzekł Ekpere, widząc że nikt inny nie potrafi znaleźć odpowiedzi na to pytanie..
- Hyrai, Raven, Szepcząca oraz Vayrieth - odpowiedziała Daybreak
- No i Brahmaputra - dodał niepewnie Roy - Z tego co wiem, udała się na wyprawę w celu znalezienia nowych terenów. Powinna wrócić za kilka dni.....

^*  ^*^  *^
Koniec części trzeciej..
Tak wiem, chyba zbyt często powtarzam słowa tj: "uświadomił sobie" czy "nagle/wtem" .. ale dość dawno niczego nie pisałem.. Proszę o wyrozumiałość..

Następną część powierzam w łapy Ekpere! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SPIS TREŚCI: