środa, 1 lipca 2015
" Gdy już był pewien, że demoniczna postać samicy alpha, jest w pełni zainteresowana jego osobą, odbiegł. Nie mylił się. Silje pobiegła za nim. Tymczasem Roy, Daybreak i Ekpere skierowali się w przeciwnym kierunku." ~Roy
Moje silne dotąd nogi ugięły się pod ciężarem. Poczułem jak coś wbija się w moje ciało. Upadłem, tracąc na ułamki sekund całe logiczne myślenie. W porę jednak odzyskałem trzeźwość umysłu i w ostatniej chwili zrobiłem unik, ratujący moje życie przed śmiertelnym uderzeniem. Moje serce zabiło mocniej. "Nie wolno Ci się poddać Nightmare!" - Usłyszałem w głowie głos, który dodał mi sił. Natychmiast podniosłem się i mimo przeszywającego bólu znów biegłem. Znów omijałem kolejne drzewa, w nadziei że w końcu jej się znudzi... Ale chwila moment.. jeśli znudzi jej się bieganina za mną... to będzie znaczyło że rzuci się na kogoś słabszego. W ułamkach sekund podjąłem decyzję, która zaważyła nad losem tej sytuacji. Zawróciłem....
Tym razem biegłem w stronę głównych jaskiń przywódczyń. Wiedziałem podświadomie że w to samo miejsce prawdopodobnie będą się zbierali pozostali członkowie. -"Przepraszam" - Szepnąłem sam do siebie, nerwowo przyśpieszając kroku, wciąż czując za sobą ciężkie kroki przerażającej mutacji samicy.
* * *
Muzyka Stop. Teraz klikamy tą >Klik<
...:::Gdzieś tam w głębokim lesie:::...
-Trzeba iść do jaskiń Alph, słyszałem że tylko tam można być bezpiecznym. - rzekł Ekpere.-No nie wiem, Silje mówiła że nie wolno tam wchodzić niepowołanym osobom. - pokręciła głową Daybreak.
- Cóż.. może i masz racje - samiec cicho westchnął.
Cała trójka siedziała w milczeniu ale i w ogromnym napięciu.
- Jest Tylko jedno wyjście... - wszyscy spojrzeli na Roya. - Słyszałem że podobno Brahmaputra działa na nią pozytywnie. Może ona będzie wiedziała co zrobić.
- Racja Roy, dziękuje. - odparł samiec po czym spojrzał na niebo i znów na niego. - Pójdę z Daybreak... poszukamy jej. A Ty tu zostań i najlepiej nigdzie się nie ruszaj do naszego powrotu.
- A co z Tenbresem? - spytał niepewnie Roy.
- Wiedział na co się pisze, odciągając ją od nas... poradzi sobie.
Zaraz po tych słowach oboje zniknęli w ciemnym lesie. Roy został sam. Spędził tam parę godzin na bezsensownym siedzeniu. Strach był coraz silniejszy.. Nie był pewien czy uciekać, czy lepiej zostać i.... no właśnie. Roy toczył wewnętrzną walkę. Nie chciał wyjść na samoluba.. miał ochotę pomóc koniowatemu samcowi, który na jakiś sposób uratował jego życie. Może warto byłoby spróbować. W końcu należą do jednego stada i chcąc nie chcąc powinni trzymać się razem oraz sobie pomagać.
- No trudno... przynajmniej pochowają mnie za zasługę. - warknął do siebie i ruszył przed siebie, całkowicie zapominając o nakazie od Ekpere.
Roy przemierzał teraz las, powolnym truchtem, szukając jakiejkolwiek żywej duszy. "A gdyby tak zbliżyć się do jaskini alph? Może ten pomysł przyszedł również innym osobom.." - ta myśl bezustannie towarzyszyła samcowi tego wieczoru. Znów walczył z własnymi myślami. Kiedy nagle w zaroślach coś się poruszyło. Samiec na moment znieruchomiał zapominając o wszystkich problemach. Na moment znów sparaliżował go strach. Na przeciw niemu pojawiła się ciemna nieco niższa sylwetka. Wilk w panicznym strachu nie mógł jej z początku rozpoznać.
- Aerin - samka skwitowała szybko i szturchnęła go lekko - chodź nie mamy zbyt wiele czasu -rzekła i zniknęła w zaroślach w których uprzednio się pojawiła.
- Ale... poczekaj - wilk ruszył za nią, oczekując wyjaśnień.
- Nie ma czasu.. jest plan.. musimy zaskoczyć Silje i unieruchomić do powrotu Brahmy!
Samiec starał się poskładać wszystkie informacje w jedną całość, ale nie mógł się powstrzymać od zadania kolejnych pytań:
- Widziałaś Tenbresa?
- Tak, on ma plan i przysłał mnie po Ciebie... gdzieś tam czekają jeszcze Kame oraz Akame. Musimy to zrobić razem, nie mamy czasu do stracenia.
Roy kiwnął łbem, więcej dowodów nie potrzebował na słuszność tej sprawy. Wszyscy byli zestresowaniu dalszymi losami stada.
* * *
"Dawaj Nightmare! Biegnij! Nie poddawaj się" - głos w mej głowie dudnił coraz głośniej. Przodkowie napawali mnie coraz to większą mocą. Moja grzywa i ogon zapłonęły najprawdziwszym ogniem, teraz nawet podpalałem niechcący końcówki traw i ściółki o które uderzały moje kopyta, wciąż rwąc ostro na przód. Byłem blisko polany alph, na której najprawdopodobniej czekali na mnie pozostali członkowie z odsieczą. Miałem nadzieję że mi pomogą ją jakoś unieruchomić....
* * *
Podkład >Klik<
- Stało się... są już blisko, słyszę go. - tętent kopyt był już blisko i dawał się słyszeć jednej z wilczyc. Kame stała wyprostowana w zaroślach i czekała uważnie by dać znak pozostałym.Przed jaskinią Alph stał Roy, trzymający w pysku jeden koniec długiej liany, które rosły wokół jaskini. Drugi koniec, nieco dalej znajdował się w szczękach Akame. Kolejna liana była już oplątana wokół jednego z drzew, tuż obok małego strumienia przepływającego obok, drugi koniec trzymała Aerin. Ekipa czekała w napięciu. Roy przełknął nerwowo ślinę i spojrzał na towarzyszki. Był jedynym samcem, musiał więc wykazać się odwagą. Nastała cisza.. aż do momentu w którym z zarośli wydobył się głos Kame:
- Teraz! - wrzask rozniósł się po leśnej okolicy a ona sama odskoczyła na bok. Przez zarośla przeskoczyłem, zgrabnie lądując z drugiej strony. Tuż po chwili odwróciłem się na przeciw Silje, która najwyraźniej się tego nie spodziewała. Gdy i ona przeskoczyła przez zarośla, wtem zorientowała się iż została sprytnie otoczona. Zatrzymała się i zawarczała ochryple. Wilkowata ekipa również wydała z siebie bojowe dźwięki, chcąc ją przestraszyć. Nie dało się ukryć że było nas więcej. Sam parsknąłem i zarżałem przerażająco. Tuż za mną stało drzewo, obwiązane lianą. Wyczułem moment i zgrabnie odsunąłem się, kiedy samica skoczyła w moją stronę. Jakież zdziwienie było w jej oczach, kiedy Aerin w ułamkach sekund przytwierdziła ją do drzewa. Oczywiście nie obeszło się bez szkód. Aerin oberwała solidnie w bok, i padła pod drzewem. Natychmiast pomogłem jej wstać żeby nie dostała kolejnych ciosów, w tym samym momencie Roy oraz Akame biegali z lianą wokół drzewa, przywiązując zmutowaną samicę do drzewa. Niestety mieliśmy kolejną ofiarę. Ze skroni Roya wydobyła się cienka stróżka krwi, która razem z wilkiem wylądowała w potoku obok. Nie potrafiłem ogarnąć całej tej sytuacji ale bez wahania chwyciłem kolejną lianę wraz z Kame i oboje obwiązaliśmy Silje jeszcze raz dla pewności, tak by nie mogła się już poruszać. Gdy skończyliśmy dzieło, a samica patrzała na nas z nienawiścią nie przestając warczeć, wszyscy usiedli wyczerpani, wciąż jednak przygotowani na wszystko. Liczyła się każda sekunda. Podkłusowałem resztkami sił do potoku i ocuciłem Roya, pomagając mu wstać i wyjść na brzeg, z dala od Silje. Położyłem się obok niego by go nieco ogrzać, mimo iż sam byłem ranny i poważnie osłabiony, czułem że muszę zaopiekować się rannymi żołnierzami. Wciąż spoglądałem kątem oka na Silje.
- Zabije was wszystkich! - Z jej gardzieli wydał się ochrypły głos.
Przymknąłem powieki na moment...
- Szybciej Daybreak.. liczy się każda sekunda.. Sprowadź Brahmę! - słychać było nerwowe szepty Roy'a.
Teraz już pozostało nam tylko czekać....
Czekać na cud......
*!*!*
Koniec części Czwartej.
Ostatnią część pisze Brahmaputra
~Tenbres
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz